W naszej wspólnej wirtualnej kuchni padło tym razem hasło czekolada. Cokolwiek czekoladowego, byle na słodko i byle na podstawie przepisu z książki. Nie musiało to być ciasto czy muffiny, mogły być ciasteczka czy cokolwiek innego, jednak ja w ostatniej chwili postawiłam na klasyczne brownies.
Nie ma w nim wprawdzie czekolady, ale jest mnóstwo gorzkiego kakao. Ciasto robi się ekspresowo, bo wystarczy wymieszać składniki i... wrzucić do lodówki. Żartuję oczywiście, to nie koniec ;) Ale dzięki takiemu zabiegowi ciasto wychodzi naprawdę wspaniale zakalcowate, czekoladowe i takie bardzo... bardzo brownie. Do tego nie potrzebuje wiele cukru ani tłuszczu, mąkę podmieniłam na pełnoziarnistą i znowu mam niemal idealne ciasto nawet na dietę (i nie tylko oczywiście), gdy nie potrafimy się oprzeć słodyczom, a próbujemy je raczej ograniczać.
PS Dodam może, że dziadkom bardzo smakowało, a im do diety tak daleko jak ode mnie do Londynu, więc ciasto z pewnością jest idealne dla każdego czekoladoholika.
Tym razem wyczarowałam to czekoladowe cudo wraz z Malwinną, Maggie, Dobromiłą, Wierą, Mirabelką, Eve i Siankoo. Dziękuję! :)
(podaję przepis z moimi modyfikacjami)
- szklanka mąki (użyłam pełnoziarnistej)
- 1/2 szklanki kakao
- ok. 2/3 szklanki cukru
- 2 jajka
- 80 g oleju*
- szczypta soli
- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
*Wg przepisu powinno to być 75 g masła, ale niestety nie miałam; olej też dał radę :).
Mąkę przesiać z solą i proszkiem do pieczenia.
Olej umieścić w dużym naczyniu (masło wcześniej należy stopić) i wymieszać z cukrem. Dodawać kakao partiami i ciągle mieszać, następnie dodać jajka i energicznymi ruchami doprowadzić masę do jednolitej konsystencji. Dosypywać mąkę po kilka łyżek (będzie bardzo gęste!), aż powstanie gładka masa*.
Przełożyć do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i wstawić na noc do lodówki.
Rano ciasto wyjąć ok. pół godziny przed pieczeniem i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piec przez 20-25 minut (patyczek wbity w ciasto powinien być nim odrobinę oblepiony!).
Najlepsze na ciepło. Broni się samo, bez zbędnych dekoracji (chociaż polane czekoladą byłoby z pewnością równie pyszne :)).
*Musiałam dolać dosłownie odrobinę mleka, bo masa była tak gęsta, że mogłam ją wyrabiać dłońmi.
Przepis pochodzi z książki Alice Medrich - Chewy Gooey Crispy Crunchy - melt in your mouth cookies.
Dla takiego czekoladoholika jak ja - idealne. :)
OdpowiedzUsuńKolejny przepis z Twojego bloga, który dodaję do zakładek.:)
takiego brownies jeszcze nie próbowałam ;D
OdpowiedzUsuńWypróbuję chętnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo apetycznie wygląda Twoje brownies :)
OdpowiedzUsuńobłędne!
OdpowiedzUsuńmocno czekoladowe *-* fajny przepis, z pewnoscią zrobię - szczególnie gdy powiem o nim mojemu bratu ;p
OdpowiedzUsuńApetycznie wygląda z tym listkiem na wierzchu ;)
OdpowiedzUsuńJadę na kawałek!
OdpowiedzUsuńBaaardzo ładne ;)
OdpowiedzUsuńWrocław kusi coraz bardziej :D
Ciekawy sposób, tylko czemu to służy? Ciasto jest bardziej wilgotne, ma inną konsystencję, czy jak? Wygląda bardzo fajnie, zamieniłabym jajka na "jajo lniane" i mogłabym spróbować :)
OdpowiedzUsuńTo zwykły trik, aby brownies było własnie bardziej gliniaste i ciężkie, jak takie typowe brownies, które przychodzi nam na myśl, gdy słyszymy to słowo :) Można dodać dużo masła, króciutko piec, ale równie dobrze można wrzucić do lodówki na noc ;)
UsuńMam wrażenie, że to nie służy niczemu, ale udowadnia, że brownie przed upieczeniem nie musi być "świeże" :)
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie!
Nie, zupełnie nie o to chodzi :)
Usuńzostał Ci jeszcze kawałek ? ;)
OdpowiedzUsuńNiestety - ani okruszka :(
Usuńciekawe, choc z nazwy myslalam ze bez pieczenia ;p
OdpowiedzUsuńno i jak tu człowiek ma sie odchudzać skoro świat proponuje mu takie pyszności ? :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny pomysł :) podkradnę :)
OdpowiedzUsuńtakie ciasto jest bardzo kaloryczne? :)
OdpowiedzUsuńWyszło mi właśnie, że na 1/8 ok. 250 kcal. To nie dużo, a 1/8 bardzo się można najeść, bo jest bardzo syte :)
UsuńMmm, wygląda cudownie :)
OdpowiedzUsuńMożna dać karob jako zamiennik kakao?
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale nigdy w życiu nie używałam karobu, więc nie mam pojęcia :(
UsuńCiacho czeka w lodówce, będzie jutro na deser :)
OdpowiedzUsuń