Jak co roku, świeżo po jesieni, wszystkie nasze pokoje obfitują w obrane orzechy włoskie. Orzechy mamy z bardzo hojnego orzecha "spod okna", a obrane, bo mój dziadek lubi nam ułatwiać życie w tej sprawie ;).
Tak więc znów pojawia się problem: co zrobić, aby nie leżały do przyszłego lata? Na pewno konara, ale konara nie będziemy robić co chwilę, bo ciasto straciłoby swoją wspaniałość (zawsze raczymy się każdym kęsem, jak to na rzadko spotykane i w pewnym sensie wykwintne ciasto przystało). Więc w mojej głowie zrodziła się pewna myśl... może masło orzechowe?
Takie domowe masło ma dodatkowo jeszcze jedną zaletę: jest w 100% zdrowe, bo skoro wiemy, że zdrowe tłuszcze zawarte w orzechach włoskich (arachidowych także) przeistaczają się w trans podczas ogrzewania w temperaturze powyżej 160 stopni, to ja podprażyłam orzeszki trochę dłużej, ale w znacznie niższej temperaturze, dzięki czemu zachowały one swoje właściwości. W przeciwieństwie do wszystkich maseł orzechowych dostępnych w sklepach...
Masło z orzechów włoskich /ok. 0,5 kg, duży słoik/:
- ok. 500 g obranych orzechów włoskich
- 2-3 łyżki oleju (roślinnego, a najlepiej tłoczonego na zimno; byle nie oliwy z oliwek)
- 2 łyżki miodu
- 3-4 szczypty soli
Orzechy wyłożyć na blasze do pieczenia i prażyć przez około 10 minut (ja prażyłam w 120 stopniach, jednak ważne jest tylko to, by temperatura była niższa niż 160) - należy podglądać orzechy, by się nie zrumieniły; wystarczy, że brązowa skórka zacznie widocznie odstawać.
Po tym czasie orzechy krótko ostudzić i partiami przekładać do dużego ręcznika lub czystej ściereczki. Zawinąć szczelnie i dokładnie wygnieść (kręcić, miętosić :)) tak, aby po rozwinięciu znaczna część brązowej skórki odpadła od orzechów. Oczyścić tak wszystkie, a następnie przebrać z łupinek i wrzucić do dużej miski. Zblendować na gładką masę, dodać olej, miód i sól (wg proporcji, jednak polecam próbować co jakiś czas, bo Wam może pasować inna kombinacja soli i miodu).
Przełożyć do słoika i... spróbować powstrzymać się, by nie zjeść całości od razu :). Szczególnie, gdy upiecze się świeży chlebek...
Przełożyć do słoika i... spróbować powstrzymać się, by nie zjeść całości od razu :). Szczególnie, gdy upiecze się świeży chlebek...
Świetny przepis, może wypróbuję niedługo ? :)
OdpowiedzUsuńsuper !:) ja robiłam domowe masełko z migdałów. nie dość że pyszne, to zdrowe :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być chyba bardziej mokre, niż z orzechów arachidowych. Takiego to ja jeszcze nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńWygląda na smaczne :))
Tak się wydaje na zdjęciu, w rzeczywistości jest właśnie nieco bardziej suche. Ale to wcale nie przeszkadza, dla mnie to nawet zaleta :)
UsuńPodoba mi się :) Szkoda ze nie mam blendera :(
Usuńdomowe masełko *.* oddałabym wszystko za mały słoiczek :D i do tego domowy chlebuś... idę coś zjeść :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, jest obłędne. I ma cudowną konsystencję. Grunt to świeże, dobre orzechy włoskie(takie od dziadków najlepsze:D), żeby nie wyszło gorzkie. No i w moim przypadku było to najłatwiejsze do zrobienia masło, wymagało naprawdę krótkiego miksowania i nawet nie musiałam dodawać oleju, tylko syrop klonowy, sól i trochę cynamonu. Mhmmm:)
OdpowiedzUsuńFakt, drugą porcję zrobiłam z ciekawości bez dodatku tłuszczu i też wyszło, jednak mi bardziej pasuje z dodatkiem tych dwóch łyżek. Więcej nie ma nawet sensu, przynajmniej moim zdaniem :)
UsuńW sumie nie próbowałam dodawać oleju, muszę sprawdzić, może konsystencja będzie jeszcze lepsza:) Tylko trzeba poczekać do świąt, bo niestety w studenckim mieszkaniu blendera nie posiadam.
UsuńLubię to, że jest takie jakby...miękkie, zupełnie inne niż wszystkie inne:D
pycha *.*
OdpowiedzUsuńmmmm <3 domowe musi być genialne!
OdpowiedzUsuńA do mnie doszła dostawa maseł:D!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio kupiłam słoik z ziemnych i to moje ostatnie kupne masło ;)
UsuńPytanko, odnośnie temperatury:
OdpowiedzUsuń"ja prażyłam w 120 stopniach, jednak ważne jest tylko to, by temperatura była niższa niż 160"
więc nie niższa czy raczej nie wyższa niż 160'?
Nie widzę niezgodności w tym cytacie ;) Niższa niż 160.
Usuńmmmniam :) wyglada pysznie:]
OdpowiedzUsuńCenna informacja na temat prażenia orzechów. Na pewno wszelkich pestek też się to tyczy. Myślisz, że da się osiągnąć odpowiednią temperaturę na patelni (jak się np. mocno skręci najmniejszy palnik)?
OdpowiedzUsuńOrzechy włoskie często dodaję do mieszanych maseł z wielu orzechów, ale samego jeszcze nigdy nie robiłam. Jak wykończę arachidowo-laskowo-nerkowcowe... cóż, wiadomo jakie zrobię :)
Możliwe, ale myślę, że będzie to trudne do osiągnięcia. Wystarczy trochę za mocno rozgżąć i przekroczysz te 160 stopni, a wówczas już zachodzą w tłuszczach reakcje chemiczne.
UsuńWedług mojej znajomej: im wyższa temperatura, tym zmiany postępują. Dlatego od niedawna nie ufam kupnym masłom orzechowym (każde jedno jest z orzeszków prażonych, a wiadomo, że dla zaoszczędzenia czasu prażą w jak najwyższej temperaturze), a i orzeszków arachidowych nieprażonych nie kupisz w przyzwoitej cenie :(.
Z takim brakiem ufności to niczego by w sklepach kupić nie można. :D
UsuńUfności? Wydaje mi się, że trzeba myśleć logicznie; skoro producent przyznaje się, że orzeszki były prażone, to chyba oczywiste, że nie prażył mozolnie w niskiej temperaturze, byle każdy człowiek na ziemi, do którego owe masło trafi, nie skonsumował przypadkiem tłuszczy trans. I tak więszość ludzi na to nie zwraca uwagi, nawet tych zdrowo odżywiających się, bo przecież masło orzechowe to samo zdrowie ;)
UsuńSami wybieramy, co jemy. Jak mam kupić przetworzony produkt, to wolę mleko UHT niż masło wypełnione po brzegi tłuszczami trans, które robią w organizmie niebotyczne szkody :).
Tylko tak właśnie można się odnosić do większości produktów. Często nawet producenci nie mają przymusu o informowaniu o wszystkich dodatkach czy też sposobie przyrządzania. Póki nie widzi się jak to jest zrobione (zrobi samemu) w 100% nie wiesz co jesz. Dla mnie to już za wnikliwe wgłębianie się. Wystarczy we wszystkim zachować umiar i rozsądek.
UsuńMam wrażenie, że ta rozmowa prowadzi do udowodnienia, że masło orzechowe jest zdrowe. Nie jest, trzeba się z tym pogodzić ;). Jasne, że przed wszystkim bronić się nie można i masło orzechowe niejedzone w ilości słoik na dwa dni nie zabija, ale skoro zrobienie domowego jest takie proste i przyjemne, to po co powoli psuć sobie zdrowie?
UsuńKażdy wybiera co woli, Kikimorę ta informacja zainteresowała, mnie interesuje, ale Ty masz własne zdanie, więc po co robić z igły widły?
Jasne, popieram. Także to, że domowe jest o wiele lepsze. Twoją uwagę na temat prażenia przy własnym robieniu masła orzechowego także będę miała na uwadze. Koniec dyskusji. :)
UsuńEmmo, a skąd ta informacja o 160 stopniach?
UsuńNierafinowany olej z orzechów włoskich pali się w 160 stopniach, podobnie jak z orzechów arachidowych, a to to samo (tylko nierafinowany, rafinowany to co innego).
UsuńA nawet jeśli nie jest to prawda, to wszystkie orzechy palą się w temperaturach powyżej 100 stopni, więc prażąc dokładnie w 100 (od drugiego słoika w 100, nie 120) na pewno im nie szkodzę.
Odnośnie nie prażonych orzeszkow ziemnych- są w Auchan na stoisku z bakaliami i cukierkami na wage za 10.90 za kilogram:-). Wczoraj z takich orzechow, uprazonych uprzednio w piekarniku w odpowiedniej temperaturze;-) zrobilam pyszne maslo orzechowe-najzdrowsze, najsmaczniejsze i najtansze jakie jadlam:-) .
UsuńWow, naprawdę? Auchan mam na końcu świata, ale pojadę, dzięki za informację! :)
Usuńsama jeszcze nigdy nie robiłam, ale muszę spróbować bo z pewnością jest zdrowsze od tych wszystkich sklepowych..
OdpowiedzUsuńSuper pomysł, choć nie mam takich ilości orzechów by robić masło, ale Twoje wygląda obłędnie<3 jadłabym!!!
OdpowiedzUsuńPrzecież można zrobić z mniejszej porcji, ja tylko podałam swoje proporcje i sposób wykonania :)
UsuńUwielbiam klasyczne amerykańskie masło orzechowe ze względu na idealny jak dla mnie słodko-słony balans smakowy. Wersja z orzechami włoskimi wydaje się warta wypróbowania, zwłaszcza, że mam ich pod dostatkiem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Hej, a tak w ogóle, próbował ktoś robić masło z brazylijskich? Jestem ciekawa czy warto. Bo np. z nerkowców też jest super, tylko trochę drogi interes:D Z migdałów nie chciało mi wyjść, cały czas było suche, ale może to kwestia słabego blendera i podeschniętych orzechów.
OdpowiedzUsuńA prażyłaś te migdały? Akurat o maśle z migdałów słyszałam parę razy, przynajmniej na pewno więcej, niż o tym z włoskich (właściwie o tym drugim nie słyszałam w ogóle, ale pewnie ktoś robił, ja po prostu wzięłam orzechy, uprażyłam i zmieliłam ;)).
UsuńTak, prażyłam. I niestety nawet spory dodatek oleju nie pomógł.
UsuńNie robiłam, więc nie pomogę.
UsuńMiałas tort na urodZinach. ? Jeśli tak , pochwalisz się jaki ? :))
OdpowiedzUsuńJeszcze nie, przesunęłam świętowanie urodzin o tydzień. Nie będę miała żadnego wykwintnego tortu, po prosty wypasione ulubione ciasto w dwa razy mniejszej formie, więc będzie dwa razy wyższe, a do tego ozdobione. W dodatku jest na blogu, ale nie zdradzę na razie które ;)
Usuńtakiego cuda jeszcze nie jadłam ,ale już wiem ,że jakbym zrobiła ,to nie umiałabym się od niego oderwać ,pycha ! moc zdrowia ;) i kalorii hehe ...
OdpowiedzUsuńszkoda ze moj blender rczej nie dalby rady ;(
OdpowiedzUsuńNie byłabym taka pewna, ja przy maśle z ziemnych męczyłam się niemiłosiernie i robiłam kilkanaście przerw, żeby nie przegrzać blendera, a tu poszło za jednym razem. Wiadomo, nie od razu "jak po maśle" ;) Ale znacznie, znacznie łatwiej.
UsuńMyślę, że znakomita większość blenderów da radę, bo ja miksowałam mikserem z wymienną końcówką (wiekowy i bardzo kiepski sprzęt) i wyszło bardzo dobre. Robiłam równeż masło migdałowe (z dodatkiem kakao ;D) i też jest wspaniałe.
UsuńCzy wytrzymało długo? Trzymałaś je w lodówce?
OdpowiedzUsuńBo moje ostatnio nie dało rady nawet tygodnia, ale było ze świeżych orzechów tylko z solą. Jak je podprażę to może wytrzyma dłużej...
Na razie trzymam od około tygodnia w szafce i nic mu się nie dzieje, a zjadłam może 1/5 słoika.
UsuńSuper dzięki! :)
UsuńZrobiłaś własne masło orzechowe?! Istna magia, niebo w gębie! Chcę to koniecznie! Podziel się :C
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł! Nie dość, że zdrowe to na pewno o wiele lepsze od sklepowego! Dla mnie atutem też jest to, że wykonane zostało z orzechów włoskich, a nie z arachidowych, bo na te jestem uczulona.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zrobiłam, z 60 g orzechów laskowych wyszedł mi najmniejszy słoiczek od koncentratu z "pudliszek". Bogu dzięki, że przesoliłam, bo inaczej poszedłby od razu cały :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie zrobiłam, z 60 g orzechów laskowych wyszedł mi najmniejszy słoiczek od koncentratu "pudliszki". Bogu dzięki, że przesoliłam, bo to masło jest tak smaczne, że od razu poszłoby całe :D
OdpowiedzUsuń:D
UsuńCieszę się, że smakuje. Z laskowych jeszcze nie próbowałam :)
Ile czasu takie masło może stać w lodówce?
OdpowiedzUsuńAle po co w lodówce? ;) Tak samo, jak orzechowego kupnego nie trzyma się w lodówce, tak tego też nie. Zrobi się kruche i sypkie.
UsuńNie wiem, ale ja trzymałam w szafce do 2 tygodni i nic się w nim nie zmieniło :)
Właśnie zrobiłam, jedynie z orzechów i soli, i jest naprawdę pyszne. Moje pierwsze jakie jadłam i raczej nie ostatnie. Jedynym problemem jest to, że jego smak uzależnia ;)
OdpowiedzUsuńEwa
Lepsze takie uzależnienie niż od kupnego ;) Ludzie myślą, że jak mają napis "95% orzechów" to takie zdrowe. A fakt, że prażą to w 200 stopniach i dodają utwardzony tłuszcz roślinny to szczegół ;P Ja lubię to z włoskich, ale z samą solą, bez słodzenia, ale tęskno mi do klasycznego i niedługo chyba właśnie takie zrobię ;)
UsuńTo jest straszne upał , a ja niemal codziennie nagrzewam piekarnik i podpiekam orzechy , robię masło. Już wkrótce będzie mnie łatwiej przeskoczyć niż obejść:)
OdpowiedzUsuńRobię z samych włoskich ,jedynie posolone-lekko, a wczoraj mieszanka różnych- 7 rodzajów-oj zaszalałam:)
Bardzo fajny przepis, wychodzi pyszne ;D Ja zamiast miodu (z powodu braku miodu ;P ) dałam pół banana zeby to troszkę osłodzić bo cukrować nie chciałąm, i wyszło super ;]
OdpowiedzUsuń