Na pomysł upieczenia go wpadłam dosłownie 2-3 dni przed świętami. Jak to ja, szybko zrealizowałam swój pomysł. O północy z czwartku na piątek, ale zrealizowałam.
Lubię pasztet. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Ale jem je rzadko, raz na kilka miesięcy, gdy babcia kupi i podbiorę jej plasterek... w końcu to, co te kupne zawierają w sobie, nie mieści się w głowie. Dlaczego więc nie upiec własnego, domowego, w 100% zdrowego? Jeśli jest dobrze przyprawiony to jest bez porównania lepszy od wszystkich kupnych razem wziętych.
To co, mielimy?
Składniki na jedną keksówkę:
- 3 udka z kurczaka
- 400g piersi z kurczaka
- marchewka
- pietruszka
- kawałek korzenia selera
- cebula
- 2 listki laurowe
- kilka ziarenek pieprzu
- 2 kulki jałowca
- 2 kulki ziela angielskiego
- łyżeczka gałki muszkatołowej (użyłam świezo zmielonej)
- 1/2 łyżeczki imbiru
- 2 jajka
- sól
- pieprz
- olej
Udka obieram ze skóry, myję, przyprawiam solą z obu stron i duszę przez około pół godziny pod przykryciem. Po tym czasie obieram z nich samo mięso i odkładam na talerz.
W głębokiej patelni rozgrzewam olej i smażę posiekaną cebulę, aż się zezłoci. Dodaję pokrojoną w kostkę i oczyszczoną pierś oraz odłożone wcześniej mięso z udek. Zalewam wodą (2-3 szklanki). Dodaję obraną marchew, pietruszkę i seler oraz dorzucam listki laurowe, owoce jałowca, pieprz i ziele angielskie. Duszę na małym ogniu bez przygrycia, aż większość wody odparuje (ok. pół godziny).
Następnie mielę lekko przestudzone ugotowane mięso z warzywami przez maszynkę do mielenia dwa razy. Zmieloną masę doprawiam solą, pieprzem, gałką i imbirem. Dodaję jajka, mieszam.
Keksówkę smaruję masłem lub margaryną i obsupyję bułką tartą. Wykładam pasztet, dokładnie uklepując, by po upieczeniu nie było szczelinek.
Piekarnik nagrzewam do 180°C i piekę pasztet przez około godzinę. Po wyjęciu i ostudzeniu go wstawiam na noc do lodówki (będzie się lepiej kroił).
Czuć, że pasztet chudy, jak to drobiowy, dlatego nie radzę robić go z samych piersi. Od tej pory jest jednak moim ulubionym i nie wybrażam sobie innego drobiowego pasztetu na kanapkach.
Domowego jeszcze nie jadłam, a kupnego nie jadłam wieki, więc z pewnością bym spróbowała :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam pasztety, zwłaszcza te domowe
OdpowiedzUsuńo jaki ładny, ja innych niż domowe nie jadam.
OdpowiedzUsuńojej! kto by pomyślał, że pasztet może być chudy :D i wygląda super! Emmo to nowe zdjęcie jest śliczne :D
OdpowiedzUsuńdomowy pasztet to jest to :) przy najmniej wiemy jaki jest skład
OdpowiedzUsuńale apetycznie wygląda.
OdpowiedzUsuńTaki domowy to aż chce się jeść! Wiadomo co jest w środku:)
OdpowiedzUsuńEmma, taki pasztet to sama dobroć;)
OdpowiedzUsuńBałam się, że u ciebie też zobaczę bigos, bo na dwu poprzednio oglądanych przeze mnie blogach właśnie były. :)
OdpowiedzUsuńdomowego pasztetu dawno nie jadłam, Twój wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńhttp://wszystkoogotowaniuks.blogspot.com
Nigdy nie jadłam takiego domowego pasztetu drobiowego. Zawsze gościł u mnie na stole w święta ten robiony przez babcę z różnych rodzai mięsa. Chętnie bym zrobiła taki pasztet, ale jak znam życie to nie znajdę czasu.
OdpowiedzUsuńAle pięknie wygląda. Poezja.
OdpowiedzUsuńHej, pasztet faktycznie wygląda bajecznie.
OdpowiedzUsuńAle chciałam spytac co z ugotowaną marchewką, pietruszką i selerem? dodjaesz do pasztetu, bo nie umiem się doczytać?
tak, razem z mięsem :)
UsuńEmmo, planuję właśnie zrobić na święta taki pasztet drobiowy i mam pytanie czy nie wyjdzie za bardzo suchy z samego drobiu, takie 'wióry'? ;)
OdpowiedzUsuńJest dokładnie taki, jak widać na zdjęciach... nie wiem, jak opisać, w kazdym razie się nie kruszy, ale rozsmarować jak kupnego w kostce też się nie da ;). Jak chcesz, to możesz zrobić z samych udek :)
UsuńPS Dziękuję za przypomnienie, zapomniałam o nim i bym nie zrobiła w tym roku...
Jaki będzie, zrobię, bo na pewno jest pyszny. Nie ma za co ;)
UsuńJaki będzie, zrobię, na pewno jest pyszny. Nie ma za co ;)
Usuń