Skończyły się Święta, skończył się Sylwester. Wchodzimy w Nowy Rok. Z przytupem i ostro!
I choć podobno ma to być nasz ostatni rok (ktoś w to w ogóle wierzy?), to ja nie zamierzam przerzucać się z kuchni arabskiej na żadną inną (choć czasem miło jest zrobić jakąś odmianę - tak jak dziś). Mam za to kilka innych postanowień noworocznych, które jednak zachowam dla siebie (tak jak życzenia urodzinowe, myślane przy zdmuchiwaniu świeczek).
Pikantne curry na rozgrzanie w te zimowe popołudnia (o, ironio ;)). Pyszne. Jestem tego pewna, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby mama, podczas jedzenia, powiedziała kilka razy 'rety, jakie to dobre!'.
Więc wypróbujcie, bo to naprawdę dobre :). Strączki w ruch!
Pikantne curry ze strączkami /2 porcje/:
- 200 g piersi z kurczaka
- średniej wielkości ziemniak
- 150 ml mleczka kokosowego
- łyżeczka łagodnej pasty curry
- 2 łyżki czerwonej soczewicy
- 150 ml wywaru z kurczaka
- 80 g mrożonego groszku
- olej do smażenia
- pieprz
- sól
- curry w proszku
Na patelni rozgrzewam olej i przesmażam pastę curry. Po minucie dodaję oczyszczone i pokrojone w kostkę pierś oraz ziemniaka, dodaję czerwoną soczewicę i mieszam, aż wszystko pokryje się pastą. Dolewam bulion, mleczko kokosowe i duszę pod przykryciem przez 15 minut.
Po tym czasie doprawiam do smaku pieprzem, solą i curry. Dodaję mrożony groszek, duszę jeszcze przez około 4 minuty.
Podaję z grzankami.
Źródło przepisu: BBC good food
A jako, że to mój pierwszy wpis w Nowym Roku, to życzę Wam przede wszystkim zdrowia, bo bez niego nic nie jest ważne, radości z życia, uśmiechu na codzień oraz miłości i ciepła rodzinnego. I tego, aby ten rok był dużo lepszy od 2011, bo przecież nawet, jeśli było idealnie, to zawsze może być lepiej ;). A poza tym wielu udanych wypieków, nigdy nie przypalonego obiadu, odkrycia mnóstwa nowych i wspaniałych smaków, o których do tej pory nie wiedzieliście i wszystkiego, czego w kuchni można sobie wymarzyć.
~ Emma :)
I na koniec może jeszcze kilka zdjęć fajerwerków prosto z wrocławskiego rynku:
Brakuje mi tylko mleczka kokosowego. :(
OdpowiedzUsuńPycha danie.
Tobie również życzę, aby ten rok był udany! :*
Piękne zdjęcia!
Kokosowe curry jest mniam :)
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie, ciekawi mnie tylko to mleczko kokosowe, czuć je w potrawie? ;)
OdpowiedzUsuńA i zapomniałabym - ślicznie wyszłaś na zdjęciu. :)
łaaał! Ty się uśmiechasz i wrzucasz zdjęcie z uśmiechem- już drugie! Najlepszego! Świetny pomysł z curry! Tylko skąd wytrzasnąc pastę? xD
OdpowiedzUsuńTy wiesz, co lubię ;p
OdpowiedzUsuńZamiast pasty (której nie mam) mogę dać przyprawę curry? ;)
OdpowiedzUsuńpycha :D ja dzisiaj kupiłam soczewicę, ale zieloną i będę eksperymentować!! to się gotuje czy jak?
OdpowiedzUsuńFilemonkowo, mleczko kokosowe czuć lekko w daniu, ale nie dominuje.
OdpowiedzUsuńolu, ja pastę kupiłam w małym osiedlowym sklepie z działem 'zdrowa i orientalna żywność', ale myślę, że znajdzie się w każdym hipermarkecie :).
Anonimowy, ja bym jednak poszukała tej pasty, bo to dzięki niej danie ma taki lekko pomarańczowy kolor, a poza tym to dość ważny składnik nadający smaku potrawie. Ale jeśli nie znajdziesz jej nigdzie, to pokombinuj z samą przyprawą (niestety nie wiem ile jej wtedy trzeba by było dać, nigdy nie próbowałam dawać przyprawy zamiast pasty). Ja bym próbowała :).
Siaśka, robisz tylko to, co w przepisie;)
Fajny przepis i ładnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńjesteś śliczna:)!
OdpowiedzUsuńMmm, same pyszności. Uwielbiam każdy składnik, więc połączone razem muszą smakować wybornie :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia. To mleczko kokosowe w przepisie mnie intryguje:) Ale takie połączenia smaków są naprawdę bardzo często trafne:)
OdpowiedzUsuń