W Czechach natknęłam się raz na tabliczkę z menu jakiejś restauracji, na której widniała pozycja pancakes.
Moja pierwsza myśl: "od razu po powrocie robię pankejki".
Jak widać trochę nie wyszło, ale to dlatego, że że ostatnio pancakes wychodzą mi zbyt cienkie, a takich nie lubię. Postawiłam się na naleśniki. Zwykłe? Nie... kokosowe :).
Nie miałam mleczka kokosowego, ale dałam radę. Kokos w naleśnikach jest dość mocno wyczuwalny, co mnie zaskoczyło, bo myślałam, że będzie tworzył tylko delikatny akcent. Ogólnie całość wyszła bardzo smaczna, więc zdecydowanie polecam i z ręką na sercu mówię, że je powtrórzę.