niedziela, 24 czerwca 2012
Zielone szpinakowe gnocchi z serem typu włoskiego.
Nieważne, że się spóźniłam. Nieważne, że wiosna skończyła się w czwartek ;).
Zrobiłam gnocchi z serka włoskiego na pożegnanie tej pory roku. W tym kolorze, który właśnie kojarzy mi się tylko z wiosną.. Zaczęło się lato, a razem z nim czerwień truskawek i czereśni, pomarańcz moreli i żółty kolor słońca. Już wypatruję ciuchów w motyw kwiatków, ale właśnie w wyżej wymienionych kolorach (na wiosnę wybieram kwiatki fioletowe, zielone, różowe i białe).
A tymczasem zapraszam na gnocchi, które doskonałe są zarówno po wyjęciu prosto z garnka, jak i po ostygnięciu (lepsza opcja na tak upalne dni).
czwartek, 21 czerwca 2012
Makaron, mozzarella i oliwki. Szybka sałatka.
Lubię sałatki. Są idealną alternatywą dla kanapek na drugie śniadanie do szkoły, a można tam wpakować naprawdę wiele.
Napoczęta mozzarella? Najchętniej do wykorzystania w towarzystwie pomidora i bazylii. Przepis znaleziony na italianfoodforever. Dodaję parę swoich zmian i nie potrzebuję niczego więcej.
No, może tylko pudełka, żeby do niego wpadkować tę sałatkę i zabrać ze sobą :).
poniedziałek, 18 czerwca 2012
Łosoś i maliny.
Co ma piernik do wiatraka? Może połączenie brzmi dziwnie, ale - wierzcie mi - łosoś świetnie komponuje się z malinowym winegretem :).
Lekka rybka z grilla, orzeźwiający, lekko kwaśny sos malinowy i letni obiad mamy gotowy.
Łososia przygotowałam w wirtualnej kuchni wraz z Maggie oraz Mopsikiem, która jest organizatorką akcji Grill 2012.
Kluczowe składniki:
cukier,
łosoś,
maliny,
musztarda,
ocet winny,
oliwa z oliwek,
ryż,
ziemniaki
piątek, 15 czerwca 2012
Pieczony pudding owsiankowy z ricottą. Lekki i delikatny jak chmurka.
Podliczyłam liczbę póśb o przepis pod wczorajszym śniadaniem na blogu śniadaniowym. 13 :)
Trzynastki bywają szczęściwe, więc słowa dotrzymuję i przepis dodaję, chociaż padam na twarz, na klawiaturę, po wyczerpującym biegu. Może niedługim, ale po tak długiej przerwie jednak wykończył.
Dzielę się więc z Wami tą zapiekaną owsianką z ricottą (na którą ktoś podrzucił mi pomysł również na śniadaniowym blogu :)) i chowam się pod poduszkę. Smacznego!
poniedziałek, 11 czerwca 2012
Nadziane czekoladą muffiny z piegami.
Na nowo odkrywam wspaniałość muffinek. Nie wiem czy to ze względu na brak czasu, czy po prostu dopiero teraz poznałam, że silikonowe foremki są najlepsze na świecie do tych celów (do tej pory wkładałam papierowe papilotki do nich, żeby się nie rozjeżdżały - ot, mądrość ;)).
Tym razem pierwszy z dwóch makowych wypieków na bazie pieguska - o których wspominałam przy okazji marchewkowych muffinek. Czyli malutkie, wilgotne, piegowate babeczki nadziane czekoladą. Ja wykorzystałam ostatnie kostki (przywiezionej z Czech) studentskiej czekolady gruszkowej, ale można użyć każdej (choć najlepiej bakaliowej :)).
piątek, 8 czerwca 2012
Crumble z zielonymi owocami. Czyli gruszka, kiwi i kokos.
Bardziej znana jest klasyczna wersja crumble, czyli po prostu mąka, masło i cukier, dobrym urozmaiceniem mogą być tarte migdały (taką też chcę niedługo przygotować), ale ja postawiłam na kokos. Uwielbiam kokos w każdej postacji - same wiórki, mleczko kokosowe czy nawet domowe masło zrobione z wiórków. To crumble nie mogło nie wyjść pyszne. A było moim debiutem, i to w dodatku z okazji Dnia Mamy. Na śniadanie. Wywołało uśmiech na twarzy Mamy, co było moim głównym celem :).
A po śniadaniu musiałam robić kolejną porcję, bo, cytuję: jak przyjedzie Darek*, to niech też spróbuje!
*kolega ;)
Wspólnie ze mną, w wirtualnej kuchni, crumble przygotowali: Lejdi, Maggie, Shinju, Wiera, Chantel, Kabka, Ania, Mopsik, Paszczak i Malwinna.
wtorek, 5 czerwca 2012
Ulubiona i najprostsza - pasta z makreli.
Co do samej makreli, to w tej formie jem ją rzadko. Zdecydowanie wolę "solo", z kromką chleba lub w sałatce. Ale od czasu do czasu trzeba urozmaicać, a wtedy...
piątek, 1 czerwca 2012
Moje pierwsze marchewkowe. W formie muffin.
Do tej pory nie upiekłam żadnego ciasta marchewkowego. A przecież tak je uwielbiam! Uwielbiam zajadać się nim u mojej "niani", która kilkanaście lat temu zajmowała się mną, gdy rodzice i dziadkowie szli do pracy, uwielbiam ciasto marchewkowe koleżanki z klasy, które przyniosła na wigilię klasową... Jednak sama go jeszcze nie upiekłam. Czemu? Nie wiem. Chyba wolę piec ciasta mocno czekoladowe (brownie ♥), z kremami (z moich ulubionych, to bounty, kopiec kreta i konar), albo te lekkie - z owocami i galaretką. Nie lubię piec "suchych" ciast, bo mam wrażenie, że są mało wymagające... A ja lubię wyzwania w kuchni ;). Wyjątkiem są chyba tylko - póki co - chlebek bananowy, piegusek (który chcę niedługo wykorzystać jako bazę do dwóch innych wypieków, ale o tym nie dzisiaj...) i oczywiście muffiny. Małe, słodkie, ekspresowe...
W tych muffinach, tak jak w cieście marchewkowym, marchewki w ogóle nie czuć. Dowodem jest moja koleżanka, która w czwartek zamówiła ciasto dla taty na urodziny. Tylko bez warzyw. Nie jadła nigdy ciasta z warzywami, ale nie, bez warzyw.
Tak więc dzisiaj zaniosłam jej warzywną muffinkę. Wahała się chyba 5 minut przed pierwszym gryzem, ale w końcu, pospieszona przez inną znajomą, która chciała tę muffinkę jej wyrwać dla siebie, zjadła. Werdykt? Pyszna.
To samo zresztą powiedziała moja mama: "Szczerze? Najlepsze muffiny, jakie zrobiłaś do tej pory"
Zresztą powiedziała to już drugi raz przy innych muffinach, co chyba świadczy o tym, że robię postępy :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)